W roku 2013 przejechałam wokół Turcji ponad 5,5 tys. kilometrów. Byłam szczęściarą bo późniejszy konflikt w Syrii i problem migracyjny postawił pod znakiem zapytania bezpieczeństwo wędrówki po wschodnich i południowych terenach kraju. Część naszej trasy biegła przecież nie dalej jak 25 km od syryjskiej granicy.  Chociaż pokonywaliśmy średnio 400 km dziennie zabrakło na mojej trasie takich perełek jak Istambuł czy przyrodniczych cudów Pamukale. Na ich odkrycie musiałam poczekać 5 lat.
W końcu zdecydowałam się na poznanie egejskiej części Turcji i muszę przyznać, że ta fascynująca podróż wcale nie była łatwa. Na pewno wyprawa w te strony będzie porażką dla tych którzy nie tolerują historii starożytnej i w wędrówkach po świecie szukają jedynie naturalnego piękna, które nie wymaga udziału własnej wyobraźni. Takie perełki jak starożytny Efez, Pergamon czy Hierapolis będą dla nich tylko stertą gruzów, które gigantyczną pracą można uporządkować ale na pewno nie odtworzyć ich piękna z czasów dawnej świetności. Bez chęci poznania i własnej dociekliwości wszystkie te miejsca będą wyglądać podobnie. Dlatego i moja relacja z tej wyprawy może dla wielu wydawać się zbyt ciężka. Będzie z konieczności przesycona historią chociaż starałam się ją ograniczyć do niezbędnego minimum.
Kto ma na to ochotę – zapraszam.

Już pierwszego dnia będziemy musieli cofnąć się w czasie ponad 2000 lat i wytężyć do maksimum swoją wyobraźnię. Przejdziemy ulicami starożytnego Efezu, który na zaawansowane badania i podjęcie systematycznych działań rekonstrukcyjnych czekał w zapomnieniu ponad 600 lat. Zobaczymy tam pozostałości słynnej biblioteki, wielki teatr, podnoszone z ziemi świątynie, nimfea czy uliczne kolumnady.
W  Selçuk na wzgórzu Ayasoluk odnajdziemy ślady początków chrześcijaństwa związane z działalnością św. Jana Ewangelisty. Miejscem tym będą ruiny bizantyjskiej bazyliki wzniesionej 1500 lat temu.

Po drodze odwiedzimy wioskę Şirince, która 2012 roku miała być jedynym miejscem na świecie jakie przetrwa apokalipsę przepowiadaną w kalendarzu Majów.
W kręgu starożytnych ruin pozostaniemy w Pergamonie zwiedzając akropol zbudowany na rozległym grzbiecie 300 m wzgórza. W bliskim sąsiedztwie wielkiego i bogatego miasta zajrzymy do słynnego asklepiejonu będącego starożytną formą szpitala i sanatorium.
Najtrudniej będzie na terenie legendarnej Troi gdzie dziewięciokrotnie budowano miasto na ruinach poprzedniego. Najtrudniej bo poziom zniszczeń nie pozwolił na zachowanie charakterystycznych i łatwych do zapamiętania kształtów.

Od ruin odpoczniemy dopiero w Istambule chociaż nie uciekniemy od historii, która zaczyna się tutaj co najmniej 500 lat p.n.e. i trwa do dziś. Zobaczymy największą świątynię czasów bizantyjskich zbudowaną przez cesarza Justyniana. Czy budując ją chciał się zrehabilitować za styl życia czy jeszcze bardziej wywyższyć i podkreślić cesarską boskość nie wiadomo.

Złożymy wizytę w Błękitnym Meczecie zbudowanym na miejscu cesarskiego pałacu i zobaczymy jak żyli tureccy sułtanowie przez blisko 400 lat w Topkapı Sarayı. Na koniec wyczerpującego pobytu zafundujemy sobie chwilę relaksu by podziwiać panoramę miasta z wód Cieśniny Bosfor.

Stąd na chwilę przeniesiemy się do Bursy, sięgniemy początków osmańskiego imperium i jego pierwszej stolicy. Tu między innymi poznamy miejsca tradycyjnego pochówku pierwszych tureckich władców i ich rodzin.
Kolejnego dnia znów wrócimy do starożytnych ruin. Poznamy historię dwóch antycznych i bogatych miast – Hierapolis i Laodycei. Jedynym przerywnikiem będzie przyrodnicza perełka czyli wapienne trawertyny Pamukale.

Pokonanie tej trasy w środku lata będzie trudnym wyzwaniem. Ze względu na zróżnicowany charakter miejsc na trasie trzeba być przygotowanym na luźny, przewiewny strój ale także możliwość zakrycia całego ciała. Nie wszędzie zdadzą egzamin ulubione klapki, które lepiej zamienić na obuwie stabilne i chroniące stopę przed urazami. Podstawowym wyposażeniem na dzień będzie odpowiedni zapas wody, nakrycie głowy i kremy z filtrem. Tym, których stresują zakupy pamiątek polecę dwa miejsca, w których można to zrobić spokojnie – wioskę Şirince i wielki souk w Bursie.
A jeśli zechcecie komuś o tym opowiedzieć to poza aparatem przyda się notatnik lub dyktafon. Wszystkich miejsc pośród tak wielu ruin z całą pewnością nie zapamiętacie. Mam nadzieję, że moja relacja okaże się pomocna.

Tak przygotowani możemy ruszać. Naszym punktem startowym będzie miejscowość Milas i Milashan Otel. Z Warszawy docieramy tu jako pierwsi. Mamy więc sporo czasu by zapoznać się z okolicą i zrobić podstawowe zakupy. Inni członkowie naszej grupy dolecą tu nawet wieczorem.
Od rana pierwsze spotkanie ze starożytnością.