Z Lalibeli pojedziemy najpierw na wschód co oznacza, że musimy wrócić drogą szutrową do głównej trasy. Stąd ruszymy na południe a naszym celem będzie Addis Abeba. Tego dnia do stolicy jednak nie dojedziemy bo to fizycznie niemożliwe i na noc zatrzymamy się w miejscowości Dessie. Do ciekawszych punktów na trasie będzie należał klasztor na jeziorze Hajk (Hayq), a także wizyta w wiosce plemienia Amhara od której właśnie zaczniemy.
Jest to możliwe dzięki zażyłej znajomości naszego przewodnika Kadu z jej mieszkańcami. On sam wywodzi się z Amhara i wychował się w takiej wiosce. Miał szczęście urodzić się we właściwym czasie i w okresie rządów socjalistycznych mógł ukończyć studia. Dziś biedni mieszkańcy wiosek są takiej szansy pozbawieni. Z wykształcenia jest historykiem i poprzednio pracował jako przewodnik w Muzeum Narodowym w Addis Abebie.

Wioska Amhara
W wiosce wita nas mężczyzna otoczony gromadą ciekawskich dzieci które tylko czekają na jakiś podarunek. Zauważamy, że w wiosce praktycznie nie widać kobiet co budzi nasze zaciekawienie. Okazuje się, że większość wraz z żoną gospodarza udało się na pogrzeb. Wioska liczy około 100 mieszkańców, a życie tu nie odbiega od standardu, o którym już wspomniałam. Do najbliższej studni mieszkańcy mają ponad 5 km i podobną odległość do szkoły. O tej porze dzieci właśnie tam powinny się znajdować ale jak widać nie wszystkie. Kilku zwierząt hodowanych przy zagrodach nie zabija się na mięso. Mają dostarczać mleka, jaj i wełny. Woły są siłą pociągową w pracach polowych, a osiołki pełnią rolę tragarzy. Jedyny wyjątek może stanowić wesele, na które trzeba zaprosić i wyżywić całą wieś.

Przy okazji tej wizyty warto wspomnieć coś o tradycjach tej grupy etnicznej a zechcę to zrobić na tle etiopskich krajobrazów z tej części kraju. Amhara długo dominowali w historii swojego kraju i od 1270 do 1974 roku wszyscy cesarze oprócz jednego wywodzili się z tego plemienia. Amharic był i pozostaje nadal oficjalnym językiem Etiopii chociaż inne grupy etniczne na co dzień posługują się własnym językiem. Ta dominacja wywoływała liczne spory między Amhara i jej sąsiadami, a zwłaszcza z grupą etniczną Tigray i Oromo która w okresie komunizmu zaczęła odgrywać coraz większą rolę w sprawach społecznych i politycznych narodu.

Amhara to przede wszystkim rolnicy uprawiający kukurydzę, pszenicę, jęczmień, sorgo, a głównie teff. Jest to trawa zbożowa (Eragrostis tef) stanowiąca podstawę produkcji rolniczej tego regionu.
W strukturze społecznej Amhary tradycyjnie obowiązywał patriarchat, a znaczenie mężczyzny było wprost proporcjonalne do ilości ziemi, którą posiadał. Nawet bogaty człowiek, taki jak kupiec, który jednak nie posiadał ziemi, miał niewielki wpływ na decyzje podejmowane w tej społeczności.

Bardzo ciekawy jest sposób zawierania związków małżeńskich w społeczności Amhara. Praktykowane są nadal trzy formy małżeństwa: kal kidan, qurban i damoz.
Kal kidan nazywany jest także serat lub semanya co oznacza „osiemdziesiąt”. Małżeństwo takie zawierane jest na podstawie umowy cywilnej i stanowi zdecydowanie najczęstszą formę, która dopuszcza jego rozwiązanie przez rozwód.
Małżeństwa w qurban odbywają się w kościele, są uważane za święte i nie można ich rozwiązać nawet po śmierci jednego partnera. Dlatego pary decydujące się na odprawienie tego obrzędu od bardzo często pozostają w długim i sprawdzonym związku zawartym w formule kal kidan i mają nawet dzieci.
Qurban jest także jedyną formą małżeństwa, które mogą zawierać etiopscy księża prawosławni. Co ciekawe małżeństwa kal kidan lub qurban są zwykle aranżowane przez rodziców.
Trzecim rodzajem małżeństwa jest damoz, które formalnie zostały zakazane w połowie XX wieku ale nadal są praktykowane. Damoz jest umową, na mocy której kobieta staje się czasową żoną na okres jednego lub dwóch miesięcy i otrzymuje za to wynagrodzenie. W przypadku rozwiązania takiego małżeństwa kobieta nie ma prawa roszczeń do majątku męża ale dzieci urodzone w takich związkach mają normalny status prawny.

Hayq Istifanos
Po południu dojeżdżamy do miejscowości Hayq położonej nad jeziorem o tej samej nazwie. Nad jego brzegiem znajduje się pochodzący z XIII w. klasztor Hayq Istifanos czyli kościół i klasztor św. Szczepana. Hayk jest słodkowodnym jeziorem o powierzchni około 23 km2 i maksymalnej głębokości 88 m.
Z jeziorem i powstaniem klasztoru wiąże się oczywiście kolejna etiopska legenda. Jest niepełna ale warto ją przytoczyć. By pomścić ciężarną kobietę, która została skrzywdzona przez księżniczkę Bóg miał zatopić okoliczną ziemię. W ten sposób miejsce na którym siedziała kobieta stało się niewielką wyspą a woda zniszczyła księżniczkę wraz z jej przyjaciółmi i rodziną. Na legendarnej wyspie otoczonej wodami jeziora około 1240 roku Iyasus Mo’a założył klasztor Istifanos.

Klasztor szybko stał się ważnym ośrodkiem religijnym i jednym z ośrodków nauczania najbardziej znanej doktryny klasztornej w kraju.
W klasztornym muzeum znajduje się najstarszy znany rękopis z zapisem jego daty. Jest to księga czterech ewangelii wykonana dla klasztoru w latach 1280–1281 oraz wiele innych pamiątek związanych z jego historią. Są tu między innymi ciężkie kamienie noszone przez mnichów na znak poświęcenia podczas długich modlitw.

Z biegiem wieków linia brzegowa jeziora uległa zmianie i miejsce to stało się półwyspem. W dzisiejszych czasach klasztor zachował swoją funkcję, a mnisi i studenci doprowadzili do samowystarczalności tego miejsca. Łowią ryby, mają plantację bananowców i mango, zbierają kawę i produkują lokalne piwo. Mnichów wspiera około 30 sióstr, które oczywiście mieszkają w oddzielnym budynku bo teren klasztoru jest dostępny tylko dla mężczyzn. Siostry prowadzą kuchnię dla wiernych, a także dość spory warsztat tkacki na potrzeby własne i na sprzedaż. Życie w klasztorze nie jest lekkie a mnisi i studenci spożywają tylko jeden posiłek dziennie około godziny 14.00.

Dotarłam jednak do źródła, które wskazuje że pierwszy kościół założył tu około 863 roku Abouna Salama. Musiał jednak przekonać mieszkańców wyznających pogański kult węża, któremu składali ofiary ze zwierząt. Jak głosi legenda wizerunkiem krzyża doprowadził do zniknięcia potwora a następnie go zabił.

Gdy kończyliśmy pobyt w klasztorze dobiegła właśnie msza w sąsiednim kościele, a siostry zaprosiły nas na małą degustację posiłku jaki przygotowały dla wiernych. Po zachodzie słońca dotarliśmy do Dessie, skąd jutro ruszymy prosto do Addis Abeby.