Wczesnym rankiem opuszczamy Mardin i docelowo kierujemy się na zachód. Mamy do pokonania ponad 170 km by na dłużej zatrzymać się w Şanlıurfa. Po drodze odwiedzimy jednak dwie historyczne perełki. Pierwszą będzie Szafranowy Klasztor niewiele ponad 4 km od Mardin. A więc zapraszam do:
Deyrulzafaran Manastırı
Dojeżdżamy do wzgórza, na którym około 2000 roku p.n.e. znajdowała się pogańska Świątynia Słońca. Zachowała się do dziś jako podziemna komnata w najstarszej i najniższej warstwie zabudowy dzisiejszego klasztoru Deyrulzafaran. Inżynierską perełką jest płaskie sklepienie komnaty wybudowane bez użycia zaprawy z wzajemnie zaciskających się kamieni dzięki czemu nie runęło przez tysiące lat.
Początki klasztoru datowane są na V wiek (493 r.) Tureckie źródła podają, że zanim powstał, Rzymianie wznieśli tu fortecę ze względu na strategiczne położenie wzgórza. Gdy odeszli z tych terenów niejaki Aziz Şleymun wniósł tu relikwie jednego ze świętych i przekształcił fortecę w klasztor. Od imienia założyciela klasztor nosił nazwę Mor Şleymun Manastırı. Po gruntownym remoncie w roku 793 przyjął nazwę od imienia inicjatora przebudowy, arcybiskupa Mardin i był znany jako Mor Hananyo Manastırı.
Jego dzisiejsza nazwa pojawiła się w XV w. gdy mnisi założyli przy klasztorze plantację szafranu, a warto wiedzieć, że to jedna z najdroższych przypraw na świecie. Czy to jednak prawda? Według innych źródeł nazwa pochodzi od koloru kamienia z jakiego został zbudowany, albo od kwiatów szafranu dodawanych do zaprawy. Klasztor zasłynął jednak nie tylko z szafranu. Od 1160 r. był siedzibą prawosławnych patriarchów Ortodoksyjnego Kościoła Syryjskiego aż do roku 1932. Z uwagi na sytuację polityczną dostojnicy kościelni zmuszeni byli przenieść swoją siedzibę do Mosulu, potem Homs i wreszcie do Damaszku.
W długiej historii Kościoła asyryjskiego był centrum edukacji religijnej, ale także ośrodkiem medycyny naturalnej. Według miejscowych legend, mnisi hodowali tu skorpiony, a ich jad wykorzystywali do produkcji leczniczych mikstur i silnych trucizn. W roku 1876 w klasztorze zainstalowano pierwszą w regionie prasę drukarską i drukowano książki w języku syryjskim, arabskim i tureckim aż do roku 1953 (wg niektórych źródeł do 1969).
Dziś klasztor św. Ananiasza czyli Deyrulzafaran jest rezydencją arcybiskupa Mardin, odwiedzaną przez syryjskich chrześcijan z całego świata. Swój obecny kształt zawdzięcza XVIII-wiecznej przebudowie i znacznym środkom przekazanym na prace konserwacyjne przez wspólnoty chrześcijańskie w Szwecji, Ameryce czy Niemczech. Szafranowy Klasztor ma 365 pokoi modlitewnych – jeden na każdy dzień w roku. Wchodzi się do niego przez portal nad którym wyryto inskrypcję w języku aramejskim, który do dziś pozostaje językiem liturgicznym w Syryjskim Kościele Ortodoksyjnym.
Po klasztorze oprowadzają nas miejscowi mnisi, pokazując między innymi podziemną grotę, grobowiec zwierzchników kościoła, kaplicę z tronem patriarchy gdzie nadal odprawiane są nabożeństwa. W kolejnej sali możemy zobaczyć stare lektyki używane przez kościelnych dostojników i starą mozaikę podłogową mającą ponad 1500 lat. Wszystko zaczyna się jednak w przyklasztornym sklepie i herbaciarni, gdzie oczekujemy na przewodnika, a mnisi specjalnie opóźniają wejście by skłonić nas do zakupów. Rzeczywiście są tu ładne chociaż drogie rzeczy. Dziś trochę, żałuję że nie kupiłam oryginalnej herbacianej zastawy licząc na lepszą cenę w innym miejscu. Około 160 TL zostało w kieszeni, ale zastawy też nie mam.
Unikalną atrakcją tego miejsca jest herbata z dodatkiem szafranu, którą oczywiście można kupić na miejscu. Warto też spróbować ciasteczek, które wypieka się tylko tu i również z niewielkim dodatkiem tej przyprawy.
Klasztor jest jednym z ważniejszych zabytków Turcji. Pomimo niechęci do wyznawców innych religii musi, przynajmniej dla pozoru, pozostawać w zainteresowaniu władz. Wyrazem tego była oficjalna wizyta Prezydenta Turcji Ahmet Necdet Sezer’a w czerwcu 2001 roku. Trzy lata później mnisi gościli księcia Karola, a teraz przyszedł czas na mnie.
Kolejna atrakcja pojawi się około 15 km przed Şanlıurfa gdzie zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku tajemniczego wybrzuszonego wzgórza.
Göbekli Tepe
To miejsce, będące stanowiskiem Niemieckiego Instytutu Archeologicznego, dwadzieścia lat temu wywróciło do góry nogami całą dotychczasową wiedzę na temat epoki neolitu i początków osadnictwa człowieka w Eurazji.
Jak dowiodły badania Göbekli Tepe jest najstarszym odkrytym dotąd miejscem kultu stworzonym przez człowieka, a jego powstanie datowane jest na 10 tys. lat p.n.e. O przeznaczeniu tego miejsca świadczą megalityczne słupy tworzące pierścienie z wyrytymi na nich płaskorzeźbami. Niektóre z nich ważą 20, a nawet nawet 50 t. Pozostaje więc zagadką, jak budowniczym udało się je obrobić, przetransportować i wreszcie postawić.
Dotychczas powszechnie uważano, że wznoszenie takich miejsc miało początek wówczas gdy człowiek z okresu zbieractwa przeszedł do osiadłego trybu życia tworząc społeczności trudniące się rolnictwem i hodowlą zwierząt. Miało to nastąpić około 5000 lat p.n.e. w sposób dość gwałtowny stąd utarło się określenie tego procesu mianem rewolucji neolitycznej. Miejsce kultu w Göbekli Tepe jest co najmniej dwukrotnie starsze, a to oznacza, że czczono tu nieznane bóstwa zanim człowiek wynalazł koło, ceramikę czy pismo.
Co najmniej 30 lat przed rozpoczęciem wykopalisk było wiadome, że wzgórze nie ma jednolitego charakteru, ale przypisywano to możliwości istnienia na tym terenie jakiegoś bizantyjskiego cmentarzyska. Gdy rozpoczęto prace od razu okazało się że historia tego miejsca sięga daleko wcześniej. Dotychczas zbadano nie więcej jak 10% terenu, odkryto cztery megalityczne zespoły, a badania wskazują na istnienie co najmniej 16 kolejnych struktur tego typu. Dokładna lokalizacja – 37° 13′ 23.6712″ N, 38° 55′ 20.5104″ E
Badania poszczególnych warstw wskazują przy tym, że miejsce to musiało być wykorzystywane przez człowieka co najmniej przez kilka tysiącleci. Jak to możliwe, że tak długo postało w ukryciu? Jaka organizacja społeczna zdolna była do zbudowania tych struktur, jakimi posługiwała się narzędziami? Być może na odpowiedź trzeba będzie poczekać kolejne 20 lat bo jak dotąd ciągle jesteśmy na początku tej drogi.