Bob Fishing Bijagos Club
Przywitani na brzegu z otwartymi ramionami przez Sabine nieśmiało wchodzimy na teren Bob Fishing Bijagos Club. Tu zaczyna się następny rozdział naszej przygody. Na kolejne dwa dni i trzy noce zostaniemy na Rubane. Bob Fishing Club Bijagos to jedno z tych miejsc, do których warto trafić wybierając się na wyspy archipelagu. Ja przynajmniej zapamiętam Rubane jako jeden z najpiękniejszych zakątków na całej trasie. Jeśli to jeszcze nie raj to z pewnością jego przedsionek. Bajeczna plaża ze złotym piaskiem o konsystencji pudru i stylizowane bungalowy ukryte pośród dzikiej roślinności. Hotel na wyspie odciętej od cywilizowanego świata ma praktycznie wszystko, czego brakuje nawet w renomowanych kurortach na Senegambia.

Oczywiście nie wszystko jest przez cały dzień, ale trudno się dziwić. Od godz. 19.00 jest elektryczność z własnych generatorów, klimatyzacja i ciepła woda z własnego ujęcia. Tak samo z rana i w porze obiadowej. Być może mieszkalna część bungalowu wygląda nader skromnie, ale jest czysto, duże miejsce do spania i wypoczynku, a za kotarą łazienka z prysznicem i toaleta.

Na tarasie przed domkiem stolik i krzesełka, na których można odpocząć i upajać się wspaniałym widokiem na ocean. Gdy wychylić się nieco bardziej spośród zarośli widać taras restauracji na którym siądziecie do kolacji lub śniadania przy akompaniamencie delikatnego szumu fal. Fishing Club to jak nazwa wskazuje raj dla wędkarzy. W dniu wolnym można wynająć łódź z fachową obsługą na cztery godziny i zapolować na barrakudę lub innego oceanicznego potwora. No to zapraszam na krótki fotograficzny spacer po wyspie.

Wracając do wędkowania – właśnie na pierwszą kolację podano nam doskonale przyrządzoną barrakudę, do której z powodzeniem mogło siąść dziesięć osób i nikt nie odszedł głodny. Kolejnego wieczora próbowaliśmy następnego miejscowego przysmaku – kotletów z Otolika (Otholite), którego naukowa nazwa to pseudotolithus senegalensis. Wielka ryba dochodząca do 15 kg była wyśmienita. O ile dobrze pamiętam – na przystawkę były szaszłyki z krewetek. Bo je się tutaj przede wszystkim to co się złowi i co Bob dostarczy z dalekiego stałego lądu.

Po wycieczkach i plażowaniu wielką atrakcją wieczoru może być występ miejscowego zespołu tanecznego. Zaskoczą Was rytualnymi strojami i zoomorficznymi maskami oceanicznych drapieżników. Biorąc pod uwagę tempo tańca i niezwykle dynamiczną choreografię, wytrzymałość tancerzy była naprawdę niezwykła. To trzeba samemu zobaczyć.

Oczywiście za ten potworny wysiłek trzeba dodatkowo zapłacić, ale mam nadzieję, że po obejrzeniu tych zdjęć nie odmówicie sobie takiej atrakcji. A skoro wspomniałam o wycieczkach – na kolejnej stronie zabiorę Was na dziką i tajemniczą Ilha Roxa.