Żegnając Kandy jedziemy teraz około 6 km na południowy-zachód do Peradeniya, gdzie czeka nas początek kolejnej przygody. Stąd ruszymy pociągiem do Nanu Oya jedną z piękniejszych tras kolejowych świata.
Nie zdążyliśmy tego uzgodnić, ale doświadczenie naszego przewodnika wystarczyło i mamy bilety w klasie II. W pociągach prywatnych, nawet w tej klasie, można wykupić miejsca numerowane, ale za to będziemy mogli otworzy okna i nacieszyć obiektywy wspaniałymi widokami. Powszechnie reklamowane są przejazdy w wagonach klimatyzowanych klasy I, ale jeśli możecie mieć na to wpływ to zdecydowanie rezygnujcie z tego przywileju. Jedynym wybiegiem taktycznym z naszej strony był właśnie start z Peradeniya, gdzie wsiada zdecydowanie mniej osób. Warto brać pod uwagę, że w lokalnych realiach sprzedaż podwójnych rezerwacji na to samo miejsce nie jest nadzwyczajnym wydarzeniem, a takim przypadku „kto pierwszy ten lepszy”.

Gdy na Cejlonie na dobre zagościła herbata, począwszy od roku 1864 Brytyjczycy zainwestowali ponad 800 tys. dawnych funtów w rozwój sieci kolejowej. Miało to usprawnić transport tego produktu z głębi lądu do portu w Colombo. W roku 1895 powstała Coast Railway Line, w 1905 Northern Line, a w kolejnych latach Mannar Line, Kelani Valley (1919), czy Puttalam Line (1926). Chociaż główną sieć wybudowali Brytyjczycy to złota era dla linii kolejowych na Sri Lance przypadła dopiero na lata 1955 – 1970. Wówczas lokomotywy parowe zaczęto zastępować spalinowymi. Dzięki poprawie komfortu podróżowania i skróceniu czasu podróży kolej stała się głównym środkiem masowego transportu pasażerskiego. Potem przyszły lata załamania, a wraz z rozbudową sieci drogowej dużą część pasażerów przejęła komunikacja autobusowa. Dziś kolej odżywa na nowo, a dzięki wspaniałym trasom jest też wyjątkową atrakcją turystyczną.

Z Peradeniya wrócimy na chwilę do Kandy gdzie niemal pusty pociąg, dokładnie się zapełni. Stąd trasa będzie wiodła przez Gelioya, Gampola, Ulapane, Nawalapitiya, Hatton, Kotagala, aż do Nanu Oya – najwyżej położonej stacji kolejowej na wyspie. Przed nami ponad 90 km i 4 godziny swobodnego obcowania z malowniczą przyrodą, zapachem lasów, widokami górskich szczytów i wodospadów. W końcu pojawią się wzgórza pokryte herbacianymi plantacjami. Zanim ruszymy jeszcze tylko mała przestroga. Pociągi na stacjach zatrzymują się na ściśle określony czas i rolą pasażera jest zdążyć wejść. Dlatego warto przemyśleć taktykę, jak znaleźć się na wysokości drzwi gdy pociąg już stanie.

Pierwszy odcinek trasy między Peradeniya, a Ulapane nie należy do najciekawszych. Dominują tu gęste lasy poprzecinane czasami ryżowymi polami i małe osady, jakby zagubione w dżungli. Ponad nimi, gdy pozwalają na to konary drzew i palm kokosowych, przebijają odległe górskie szczyty. Kilkakrotnie zbliżamy się do jednej z największych rzek Mahaweli Ganga, która będzie nam jeszcze towarzyszyć na kolejnych odcinkach. Stopniowo będziemy wspinać się coraz wyżej, aż pojawią się pierwsze plantacje herbaty. Zobaczymy je dopiero za Nawalapitiya. Najlepsza herbata będzie rosła powyżej 1000 m n.p.m. a naszą podróż zakończymy w Nanu Oya na wysokości ponad 1600 m. Zostawiam Was teraz z lankijskimi krajobrazami i mam nadzieję, że zechcecie tą trasą pojechać.

Nanu Oya będzie tylko naszym przystankiem pośrednim, skąd docelowo pojedziemy do Nuwara Eliya. Oczywiście tam również można dojechać pociągiem, ale po drodze chcemy zobaczyć jeszcze dwa wodospady i odwiedzić ciekawy obiekt znanego producenta i eksportera herbaty firmy Mlesna. Do końca tego dnia dotrzemy już na kolejnej stronie.