Spośród wycieczek oferowanych przez biuro Alfa Star skusiłam się na jedną by zobaczyć czy jeszcze stoją piramidy i pocieszyć samotnego Sfinksa. Oczywiście w programie była też wizyta w Kairskim Muzeum i perfumerii. Poprzednim razem, na dwudniowej wycieczce na nic nie było czasu i miałam nadzieję, że tym razem przywiozę trochę więcej zdjęć. Moje oczekiwania się spełniły bo rezygnacja z konwojów skróciła czas przejazdu w jedną stronę o ponad 2 godziny. Mogłam też nieco chłodniej przyjrzeć się niektórym zjawiskom i lepiej je zrozumieć. Tak było na przykład z zasadami ruchu drogowego. W Kairze, niezależnie od liczby pasów, po jezdni porusza się tyle rzędów pojazdów ile się zmieści. Światło zielone oznacza „musisz jechać”, a czerwone „możesz jechać”. Dlatego korzystając z przejścia i wchodząc na zielonym nie mamy pewności czy wszystkie pojazdy się zatrzymają. Tak przynajmniej wytłumaczył nam policjant pełniący służbę na jednym ze skrzyżowań. Z moich obserwacji wynika, że na innych przejściach nie mamy już żadnych szans.

Po ostatnim zamachu terrorystycznym zabrakło w programie spaceru po słynnym bazarze Khan El-Khalili. Za to zwiedziliśmy najstarszy kairski meczet. O budowli jaką jest meczet Amr Ibn al-As’a mówi się, że jest to najstarszy meczet Afryki chociaż w niczym nie przypomina tego pierwotnego. Ten pierwszy został zbudowany w roku 642 z pni i liści palmowych w miejscu, gdzie generał Amr Ibn al-As miał rozbić swój namiot po podbiciu tych obszarów. Dało to początek pierwszej muzułmańskiej stolicy Egiptu Al-Fustat.

Amr Ibn al-As to w ogóle ciekawa postać bo wywodząc się z tego samego plemienia co Mahomet początkowo występował przeciwko Prorokowi. Podczas podróży do Etiopii, gdzie szukał wsparcia przeciwko Mahometowi chciał nawet zabić jego wysłannika. Około 629 r. n.e nawrócił się jednak i został jednym z największych dyplomatów i dowódców wojskowych w służbie Proroka. To pod jego dowództwem Arabowie pobili siły bizantyjskie pod Heliopolis, w 641 r zdobyli główną twierdzę bizantyjską Babilon i zajęli Górny Egipt, by wreszcie doprowadzić do poddania twierdzy aleksandryjskiej. Niestety ludziom tego pokroju pisana jest zarówno sława jak i śmieć. Amr Ibn al-As zginął w zamachu w roku 664, a w tradycji arabskiej jego geniusz porównywany jest z Aleksandrem Wielkim i Napoleonem.

Kairskie muzeum też się nie zmieniło, ale wreszcie mogła je zobaczyć na luzie i bez stresu. Ubiegłoroczna pogoń między tłumem ludzi wydaje mi się teraz bez sensu. Za to w perfumerii straciliśmy wówczas ponad godzinę. Mam nadzieję, że czasy konwojów już nigdy nie wrócą i tego Wam życzę, chociaż tu w Egipcie jeszcze wiele może się zdarzyć. Chyba jestem jednak nadmierną optymistką.

Pod piramidami jak zwykle mnóstwo ludzi, ale dysponując dłuższym czasem można sobie pozwolić nawet na odrobinę prywatności. Skusiłam się nawet na wejście do komory grobowej piramidy, by osobiście się przekonać, że nic tam nie ma. Jest nisko, duszno i gorąco, a zejście ze sprzętem po pochyłości około 45 stopni wcale nie należy do łatwych. Mam to za sobą, a Wy jak chcecie. Ta atrakcja nic nas nie kosztowała dzięki układom przewodnika ze strażnikami.

Jeżeli uda się Wam trafić na taką organizację imprezy to naprawdę warto wstać jeszcze przed wschodem słońca i na ten jeden dzień zrezygnować z plaży.