W Nuwara Eliya spędziliśmy już jedną noc, ale tak naprawdę możemy się przyjrzeć okolicom dopiero teraz. Dzisiejsze Nuwara Eliya, to miasteczko malowniczo położone pośród gór, z najwyższym lankijskim szczytem Pidurutalagala 2524 m. Zostało założone w roku 1846 przez Samuela Bakera i szybko stało się centrum brytyjskich urzędników i plantatorów na Cejlonie. Oddając prawdę historii trzeba jednak wspomnieć, że jednym z pierwszych, brytyjskich osadników był Sir Edward Barnes, gubernator Cejlonu w latach 1824-31. Za kwotę 8 tys. funtów zbudował tu dom letniskowy zwany „Barnes Hall”, w którym dziś mieści się słynny Grand Hotel Nuwara Eliya, oferujący ponad 150 pokoi.
Być może dzięki wilgotnemu, umiarkowanemu klimatowi Nuwara Eliya zyskało miano „Małej Anglii” i wiele z kolonialnego stylu zachowało się do dziś. W centrum miasteczka (1868 m n.p.m.) znajduje się Klub Golfowy, a po przeciwnej stronie Victoria Park. Najbardziej charakterystycznym budynkiem jest gmach poczty miejskiej, naprzeciw którego znajduje się zawsze zatłoczony dworzec autobusowy. Zauważamy, że kobiety rzadko ubierają się w saree i w zasadzie dominuje tu strój typowo europejski.
Dla nas ważnym punktem pobytu jest miejski targ owocowo-warzywny gdzie można się zaopatrzyć w najbardziej egzotyczne produkty jak np. drewniane jabłka, czy czerwoną odmianę bananów. Na przydomowych parcelach i na zboczach pagórków masowo uprawia się warzywa doskonale znane z naszej kuchni. Wygląda to niezwykle malowniczo i estetycznie. Miasteczko liczy około 43 tys. mieszkańców, dla których ulubionym miejscem wypoczynku jest pobliskie Jezioro Grzegorza (Lake Gregory).
Na mapie gospodarczej Nuwara Eliya to jednak przede wszystkim centrum uprawy najlepszej cejlońskiej herbaty. Jej malownicze plantacje ciągną się kilometrami. W ramach prywatyzacji herbacianego przemysłu państwowego szereg z nich należy do dużych spółek i zagranicznych korporacji m.inn. Kelani Valey czy Mackwoods.
Na stronie poświęconej okolicom Talawakele wspomniałam już o podstawowej klasyfikacji herbat czarnych. Teraz pora na spełnienie złożonej tam obietnicy i spojrzenie na herbatę nieco szerzej.
Pierwsze sadzonki tego krzewu zostały sprowadzone przez Brytyjczyków z Chin w roku 1824 do Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Peradeniya koło Kandy i nikt wówczas nie przypuszczał, że 170 lat później właśnie Cejlon stanie się największym eksporterem herbaty na świecie. Tak przynajmniej było w roku 1995, bo później na czoło wysunęła się Kenia. A wszystko za sprawą kawy i plagi rdzy kawowej, która pojawiła się w roku 1869 i spustoszyła tysiące hektarów plantacji. Jak podają niektóre źródła z ponad 1700 plantatorów kawy na Cejlonie pozostała tylko garstka około 400. Inni pogodzili się ze stratą majątku i wrócili do kraju.
Aby ratować sytuację zwrócono się ku herbacie, z którą z powodzeniem eksperymentował niejaki James Taylor. W 1867 roku założył on niewielką 19 ha plantację w okolicach Loolecondera, a pięć lat później miał już w pełni wyposażoną fabrykę. W 1873 przesyłka zawierająca 23 funty jego herbaty po raz pierwszy dotarła do Londynu i zaczęło się na dobre.
Dzisiaj, herbata jest jednym z głównych źródeł dewiz, a przemysł herbaciany zatrudnia około 1 mln ludzi. Z procesem produkcji mamy okazję się spotkać w fabryce Mackwoods niedaleko Nuwara Eliya i tu od razu pierwsze zaskoczenie. Myślałam, że współczesna hala produkcyjna to nowoczesna linia technologiczna, sterylny i zautomatyzowany proces. Niestety, automatami są ciężko pracujący ludzie, a maszyny pamiętają chyba młodość mojego dziadka. Zacznijmy jednak od początku.
To co w herbacie najlepsze to pąk i dwa najmłodsze listki. To właśnie na Cejlonie klasyfikuje się jako OP czyli orange pekoe i surowiec wyjściowy do produkcji herbaty zielonej i czarnej. Pozyskuje się ją z tego samego krzaka, a to czym będzie w naszej filiżance zależy tylko od procesu produkcji. Identycznie jest z najdroższą herbata białą, z tą różnicą, że surowcem jest wyłącznie nierozwinięty pąk liściowy.
Na Sri Lance herbatę zrywa się ręcznie, co pozwala na odpowiednią selekcję. Minimalna norma dzienna dla zbieraczki to 25 kg, z czego można wyprodukować do 5 kg końcowego produktu. Zerwane listki muszą jak najszybciej dotrzeć do przetwórni by nie uległy przegrzaniu i zaparowaniu. Tu trafiają na taśmę, gdzie następuje proces wstępnego podsuszania. Listkom pozwala się zwiędnąć i utracić połowę wilgoci, ale w warunkach nie pozwalających na ich zgniecenie. W ten sposób osiągają stan umożliwiający ich skręcenie. Zależnie od sprawności maszyn proces ten trwa 8 do 20 godzin. Teraz listki poddaje się skręcaniu, przez co narusza się ich strukturę i do wnętrza dostaje się tlen. Potem następuje proces fermentacji. W warunkach dużej wilgotności i niskiej temperaturze koło 15-250 zawarte w listkach enzymy nadają jej późniejszy aromat i smak. Fermentacja trwa nawet do kilku godzin, po czym herbatę się suszy, rozdrabnia, sortuje i pakuje. Tak w skrócie wygląda proces produkcji herbaty czarnej. Aby herbata była zieloną pomija się proces fermentacji lub skraca go do kilkudziesięciu minut. Poza tym liście nie są kruszone, by mogły się rozwinąć podczas parzenia.
Receptura parzenia herbaty czarnej zalecana w Mackwoods to 3g na filiżankę, świeża woda doprowadzona do wrzątku i czas parzenia do 5 min. Herbata zielona powinna być parzona w temperaturze około 700 przez 2 do 4 minut, a po wypiciu zaparzana jeszcze dwukrotnie, bo za każdym razem uwalnia inne, zawarte w niej substancje.