Hotel Romana Resort & Spa w Mui Ne był naszym miejscem wypoczynku przez ostatnie dwa dni. Według lokalnych standardów ma cztery gwiazdki, ale ogólnie oceniam go nie więcej jak na trzy. Ma oczywiście swoje atuty, ale jego oferta jest dość irytująca i nie wszystko przemyślano do końca.
Jest na pewno pięknie położony na wzgórzu skąd rozpościera się szeroka panorama na morze. Oferuje 28 willi, w tym 8 z prywatnym basenem i 64 pokoje deluxe. Pokoje mają standardowe wyposażenie z lodówką, sejfem, płaskim telewizorem i bezpłatnym Wi-Fi. Są dobrze utrzymane i codziennie sprzątane, a obsługa bardzo sympatyczna.
Hotel tonie w bujnej roślinności, która zachęca do spaceru po terenie. Do dyspozycji gości jest niewielki ale ciekawie zaprojektowany, dwupoziomowy basen z jakuzzi. Patrząc pod odpowiednim kątem wydaje się być zawieszony nad jakimś klifem u stóp którego jest tylko morze.
W cenie naszego pobytu mamy niestety tylko śniadanie. Za napoje drinki i dodatkowe posiłki trzeba słono zapłacić. Dlatego przez cały dzień barki świecą pustkami. Gdyby na butelce Coli wartej 3 złote hotel chciałby zarobić złotówkę byłoby inaczej. Ale 10 złotych to już przesada. Dokupienie pakietu all inclusive na trzy dni dla dwóch osób to wydatek rzędu 15,5 mln dongów co w przeliczeniu na złotówki daje kwotę około 2600 zł. To już nie przesada a kosmos.
Dlatego jedynym wyjściem jest wyjazd hotelowym busem do pobliskiego Phan Thiet. Po kilkunastu minutach bus zatrzymuje się pod dużym i dobrze zaopatrzonym supermarketem. Słyszałam, że nie zawsze odjeżdża on punktualnie więc lepiej przyjść kwadrans wcześniej.
Położenie hotelu na wzgórzu sprawia, że spacer na plażę i z powrotem wiąże się ze sporym wysiłkiem. Prywatna, piaszczysta plaża jest niewielka ale dość ładna i zadbana, a kamienny cypel wychodzący w morze skutecznie tłumi fale w niewielkiej zatoce. Niestety jest za mało leżaków, a te które są ustawiono pod drzewami co najmniej 100 m od brzegu.
Kolor wody też nie zachęca do kąpieli ale to już urok tego morza. Oczywiście skorzystałam z morskiej kąpieli, ale nawet po dniach spędzonych na wędrówce wybuchu radości nie było. Tuż za plażą zaczyna się dziki kamienisty brzeg i śmietnik, którego nikt nie sprząta. Oczywiście można się wybrać na spacer wzdłuż brzegu ale nie w poszukiwaniu atrakcji. Co najwyżej można spotkać pojedyncze rybackie łodzie. Dalej zaczynają się plaże innych hoteli ale też świecą pustkami.
Hotel nie proponuje żadnych atrakcji wieczorem, nie ma animatorów ani nawet muzyki na żywo. Być może dlatego, że do restauracji nikt nie zagląda. Jednym słowem mówiąc jest nudno. Dlatego trochę dziwię się ludziom, którzy lecieli tu prawie 10 godzin by dwa tygodnie spędzić wyłącznie w hotelu. No ale to jak i gdzie wypoczywamy jest wyłącznie sprawą gustu. Na pewno wielu powie, że wyjazd w najgorętszych miesiącach lata to szaleństwo, a ja to lubię najbardziej.