Jadąc z Orasaca do Dubrownika po około 4 km przejeżdżamy przez miejscowość Zaton, a raczej sąsiadujące ze sobą wioski Veliki Zaton i Mali Zaton położone nad niewielka zatoką. Pomimo, że praktycznie nie ma tam nic do zwiedzania warto jednak przynajmniej na chwilę skręcić w prawo i przejść się po małym porcie jachtowym. W Zatonie znajdują się dwa niewielkie campingi – Polje i Gaj. Spacerując po nabrzeżu można zajrzeć do bistro Zaton lub jednej z dwóch restauracji – Dva Bora i Ankora. Warto też zajrzeć do parafialnego kościółka, którego początki sięgają 1670 roku. Mając trochę szczęścia możecie tu spotkać Toni’ego Kalčiča – wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o postawie o bosmana. Toni widząc polską rejestrację z pewnością zaprosi Was na wino, rakiję i spotkanie z rodakami, których od kilku lat systematycznie gości w swojej willi „Kristina”.
Takich cen jak u Toniego i takiej życzliwości dla Polaków nie spotkacie często. Wieczorem, na zacienionym tarasie willi zawsze na stole stoi kilka gatunków wina, a Toni opowiada. Był kiedyś licencjonowanym przewodnikiem po Dubrowniku, mówi biegle po angielsku i trochę po włosku. W czasie ostatniej wojny na Bałkanach został ranny i nieco utyka. Nadal jednak organizuje wycieczki do Dubrownika dla Polaków mieszkających w okolicy, a także jednodniowe wypady małą motorówką na Lopud. Dzięki Toniemu poznaliśmy jeden fantastyczny zakątek w samym Zatonie. To mała zatoczka nazywana „Błękitna laguną”. Aby się tam dostać trzeba iść wzdłuż portu główną ulicą i przy końcu nadbrzeża skręcić w prawo odnajdując odcinek drogi zamkniętej dla ruchu. Teraz skierować się w górę pytając najlepiej o stary cmentarz na wzgórzu. Stąd do laguny prowadzi wyraźnie wydeptana ścieżka przez las. Schodząc po stromym zboczu wreszcie ją widzimy – jest cudowna i mieni się w słońcu. W rzeczywistości okazuje się, że obszar jaśniejszej wody to półka skalna, która pełni rolę kąpieliska. Za pasmem skał wystających ponad lustro wody jest już tylko pionowa przepaść i nieprzebrana głębina.
Dzięki pomocy Toniego już następnego dnia wyruszyliśmy na wyspę Lopud z miejscowości Trsteno niedaleko Orasaca. Mała łódeczka może budzi pewne obawy, ale jej kapitan już nie. Jest sympatyczny i gościnny, a zaraz po wyjściu z portu na pokładzie pojawia się rakija. Wypada skosztować, a strach będzie mniejszy. Lopud jest niewielką, malowniczą wysepką leżącą niemal naprzeciw naszej plaży o powierzchni 4,6 km2. Najbardziej tragicznym wydarzeniem w dziejach wyspy było trzęsienie ziemi w 1667 roku, w czasie którego zginęło 90% jej mieszkańców. Do dziś na dnie zatoki można odnaleźć szczątki domostw zrzuconych ze wzgórz do morza.
Na wyspę dobijamy od zachodu po półgodzinnym rejsie tuż obok wielkiego hotelu Lafodia. Przy głównej ulicy – Obala znajduje się ponadto kilka restauracji i poczta, a mieszkańcy chętnie oferują kwatery prywatne. Lopud cieszy się statutem rezerwatu przyrody i dlatego nie jeżdżą po wyspie żadne samochody. Mieszkańcy przechowują swoje pojazdy w specjalnie wybudowanych garażach w Trsteno albo w Dubrowniku.
W miasteczku stoi kościół Trójcy Świętej z przełomu XVI i XVII w. oraz znacznie starszy i widoczny z dala klasztor Franciszkanów z 1485r. Idąc ścieżką pod górę można dojść do ruin dawnej twierdzy Sutravač. Każda wycieczka kończy się jednak z reguły w cichej zatoczce Šunj z rozległą, piaszczystą plażą. Właśnie ona, ze względu na drobniutki piasek, stanowi jedną z głównych atrakcji turystycznych w rejonie Dubrownika. W zatoce praktycznie nie ma fali, a nawet 100 m od brzegu woda nie sięga wyżej pasa.