Afrykańskie słonie – jak długo jeszcze przetrwają?
Populacja i kłusownictwo
Jeśli wierzyć badaczom, zanim Europejczycy zaczęli kolonizować Afrykę, jej rozległe sawanny mogło przemierzać aż 26 milionów dzikich słoni afrykańskich. W roku 1930 ich populacja szacowana była na 10 milionów. Przybycie Europejczyków i zainteresowanie kością słoniową sprawiło, że stała się ona oficjalnym produktem eksportowym wielu państw. Z kłów słoniowych produkowano klawisze fortepianów, piłki bilardowe, grzebienie i wiele innych przedmiotów. Nawet w przedwojennej Polsce w bogatych domach można było spotkać srebrne zastawy stołowe oprawiane w kość słoniową. Opłacalność handlu kością słoniową sprawiło, że polowania nadal wzrastały. Dziesięciolecia kłusownictwa ale i konfliktów zbrojnych na kontynencie sprawiły, że w roku 1970 populację słoni afrykańskich szacowano już tylko na 1,3 mln. To był czas by zacząć bić na alarm.
3 marca 1973 roku w Waszyngtonie podpisano Konwencję o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami (Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora) nazywaną w skrócie CITES. Jej sygnatariuszami są obecnie 182 kraje i cała Unia Europejska. Zasadniczym celem tej konwencji była próba przeciwdziałania szalejącej eksploatacji dzikiej przyrody w sytuacji gdy wiele krajów miało nikłe możliwości skutecznej ochrony swoich zagrożonych gatunków.
Konwencja jest jednak tylko organem regulacyjnym, a nie organem ścigania, który ma identyfikować przestępców lub ich karać. W tej kwestii każdy kraj stosuje własne rozwiązania prawne a ich skuteczność jest wielce zróżnicowana. Nadal więc nie ma globalnej umowy prawnej w sprawie przestępczości przeciwko dzikiej przyrodzie, mimo że wartość nielegalnego obrotu wyceniana jest na 23 miliardy dolarów rocznie i tysiące ton kontrabandy.
Od 23 listopada 2010 roku można jednak mówić o szerszej współpracy międzynarodowej i w tym zakresie. Wówczas to z inicjatywy pięciu organizacji międzyrządowych powołano Międzynarodowe Konsorcjum ds. Zwalczania Przestępczości Przeciwko Dzikiej Przyrodzie ICCWC, a jego partnerami zostały CITES, INTERPOL, Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości, Bank Światowy i Światowa Organizacja Celna.
Trzeba przyznać, że działania te znacząco ograniczyły kłusownictwo chociaż go nie wyeliminowały. W latach 2010-2012 wobec niskiego ryzyka osiągania wielkich dochodów przez grupy terrorystyczne i gangi przestępcze kłusownicy zabili ponad 100.000 afrykańskich słoni. Dane statystyczne w latach 2008 – 2016 mówiły wprost, że w Afryce w wyniku kłusownictwa co 15 minut ginie słoń.
W roku 2016 ich liczbę szacowano na około 400 tys. i chociaż wielkość ta ulega zmianie szacunki okazały się wyjątkowo trafne. Z inicjatywy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody IUCN podjęto się najbardziej wszechstronnego przeglądu słoni afrykańskich w historii którym objęto 18 krajów i obszar blisko 300 tys. mil kwadratowych. Wyniki opublikowane właśnie w roku 2016 dały liczbę 352.271 słoni sawannowych. Oznaczało to, że populacja słoni w Afryce odnotowała największy spadek od 25 lat, a w krajach Afryki Wschodniej liczba słoni zmniejszyła się prawie o połowę w ciągu dekady.
Wielki spis słoni wykazał także, że liczba wielkich słoni sawannowych w wyniku kłusownictwa spada w tempie 8 procent – czyli 27 000 słoni rocznie. Naukowcy i badacze skupieni w IUCN widzą poważny problem związany z czasem i tempem rozmnażania się tych zwierząt. Obliczony przez nich współczynnik reprodukcji wynosi zaledwie około 5-6 procent, a więc nie rodzi się taka liczba cieląt, aby mogła zrekompensować straty wynikające z kłusownictwa.
Kraje afrykańskie różnie podchodzą do walki z kłusownictwem. 30 kwietnia 2016 roku cały świat obiegła wiadomość, że Prezydent Kenii Uhuru Kenyatta osobiście podłożył ogień pod jeden z 11 olbrzymich stosów z kości słoniowej które zostały skonfiskowane kłusownikom. Kły, które spalono, kosztowały życie około 8 tysięcy zabitych bestialsko słoni. Warte były więcej niż 105 milionów dolarów. Spalone rogi wcześniej odcięto 343 nosorożcom. Były warte ponad 67 milionów dolarów.
Z kolei w 2008 roku RPA, Zimbabwe, Namibia i Botswana zlicytowały 102 tony kości, a uzyskane z licytacji 15 milionów euro przeznaczono właśnie na ochronę słoni. Taką możliwość dopuszczała Konwencja CITES.
Do niedawna największym oficjalnym importerem kości słoniowej były Chiny. 31 grudnia 2017 roku rząd Chin zdelegalizował handel tymi wyrobami co powszechnie uznano za jeden z najważniejszych dni w historii ochrony słoni. Decyzja ta miała bowiem ogromny wpływ na cenę kości słoniowej na rynkach. W 2014 roku cena za kilogram wynosiła 2100 dolarów i spadła do 730. Być może trzykrotnie mniejszy zysk przy tym samym ryzyku zniechęci kłusowników.
Z oceną bądźmy jednak ostrożni bo międzynarodowy zakaz handlu kością słoniową obowiązywał już w 1990 roku a wiele krajów na całym świecie nadal prowadziło handel we własnych granicach. Tylko na terenie Chin nadal funkcjonowało oficjalnie 67 warsztatów przetwarzających ten wyjątkowy surowiec. Poza tym jakoś nie wierzę Chińczykom, którzy od lat masowo wykupują Afrykę dla pozyskania surowców i prowadząc rabunkową eksploatację zasobów oceanów. Spotkałam się z tym w krajach Afryki Zachodniej a ostatnio w Etiopii.
Czy jest szansa odciąć Chińczyków i inne kraje azjatyckie od dostaw kości słoniowej?
Na pewno nie prędko. W lutym 2019 roku w Tanzanii skazano na 15 lat więzienia Yanga Fenlana, Chińczyka zwanego królem kości słoniowej, pod zarzutem prowadzenia skupu nielegalnie pozyskanej kości słoniowej. Ale już w kwietniu tego samego roku singapurscy celnicy podczas kontroli kontenerowca płynącego z Demokratycznej Republiki Konga do Wietnamu zarekwirowali prawie dziesięć ton kości słoniowej o wartości rynkowej około 13 mln dolarów. Ładunek ten kosztował życie około 300 afrykańskich słoni.
We wrześniu 2019 policja tanzańska aresztowała w Dar es-Salam od dawna poszukiwanego kłusownika, który zgromadził około 340 części kłów i 75 całych kłów pochodzących od 117 słoni. Polował on wraz z siedmioma wspólnikami nie tylko na terenie Tanzanii, ale także w Mozambiku. Ogółem w latach 2016 – 2019 tanzańska policja zatrzymała około 1000 kłusowników.
Konflikt z człowiekiem
Wyeliminowanie kłusownictwa jest nadal jednym z priorytetowych zadań związanych z walką o przetrwanie afrykańskich słoni. Ale to tylko fragment góry lodowej narastających problemów i zagrożeń.
Oczywiście najlepiej by było aby słonie żyły sobie spokojnie w rozległych parkach narodowych ale nie wszystkie chcą i nie zawsze mogą. W poszukiwaniu pożywienia i wody, zwłaszcza w porze suchej, muszą wędrować. Ich dzienne zapotrzebowanie na wodę sięga 150-200 litrów a zielonego pożywienia do 200 kg. Stado prowadzone przez najbardziej doświadczoną samicę ma szansę przetrwać tylko dzięki jej nadzwyczajnej pamięci do miejsc w których te dobra występują. Coraz częściej na szlaku ich wędrówek dochodzi do poważnych konfliktów z człowiekiem. Trafiają na osady i pola uprawne. Dochodzi tu nawet do walki na śmierć i życie między człowiekiem ratującym swoje gospodarstwo a wielkim słoniem. Dorosły samiec może w jedną noc rozdeptać pracę całego roku a to oznacza niewyobrażalną biedę i głód. Programy pomocowe dla poszkodowanych rolników nie wszędzie docierają i nie wystarczają. Nieskuteczne są zwykłe płoty które padają pod naporem tych kolosów, a ogrodzenia elektryczne słonie nauczyły się omijać.
Z każdym rokiem będzie niestety gorzej. W krajach Afryki Subsaharyjskiej naukowcy prognozują jeden z najwyższych przyrostów populacji w ciągu najbliższych 25 lat. Całkowity współczynnik dzietności kobiet afrykańskich wynosi około pięciu żywych urodzeń na kobietę. O problemie wyżywienia miałam okazję przekonać się w Etiopii, Gambii i Senegalu ale tu nie jest on jeszcze tak wysoki. W przedziale od 4,9 do 6,9 znajduje się aż 13 afrykańskich krajów.
Aby uniknąć niedożywienia, Afryka Subsaharyjska będzie musiała trzykrotnie zwiększyć produkcję żywności, przekształcając istniejące siedliska słoni w pola uprawne. Zaostrzą się konflikty między słoniem a człowiekiem, nasili się problem spadku populacji słoni i fragmentacji siedlisk. Czy można się dziwić ludziom broniącym swoich pól że chętnie by je zabili lub wypędzili?
Być może z pomocą człowiekowi przyjdzie sama przyroda. Naukowcy odkryli bowiem, że dźwięk pszczół potrafi trzymać słonie z daleka od pewnego obszaru. W czasie pierwszych badań aż 94% zwierząt odsunęło się od źródeł szumu, ostrzegając przy tym inne słonie w okolicy, aby się wycofały. Dalsze dwuletnie badania na 34 gospodarstwach kenijskich wykazało, że tylko jeden słoń pokonał płot na którym zawieszono ule. Obecnie przy pomocy prostych środków stosuje się takie ogrodzenia ulowe w Kenii, Botswanie, Tanzanii, Mozambiku i Ugandzie. Znacznie ograniczyły one plądrowanie pól i konflikty między ludźmi a słoniami.
Słonie i zagrożenie dla ekosystemu
W sytuacji gdy niemal wszyscy pochylamy się nad problemem zagrożonych gatunków co najmniej w kilku krajach sytuacja jest paradoksalnie odwrotna. Słoni jest za dużo przez co zagrażają całemu ekosystemowi i sobie samym.
W Parku Narodowym Hwange, który leży na granicy Zimbabwe i Zambii, żyje jedna z największych na świecie populacja słoni szacowana na 40.000 czyli dwukrotnie większa niż powinno być na takim obszarze. Aby mogły przeżyć władze parku muszą w porze suchej doprowadzać gigantyczne ilości wody do ich pojenia. Służy do tego 50 potężnych pomp, które zużywają po 200 litrów dieslowskiego paliwa na tydzień. Od wprowadzenia tego systemu znaleziono jednak tylko 17 słoni które padły w wyniku odwodnienia w porównaniu do 77 w roku poprzednim. Oczywiście zabiegi te generują olbrzymie koszty, które powinna pokryć turystyka. Już dzisiaj 7-dniowe safari sięgnęło tu absurdalnej ceny 22.000 zł od osoby nie licząc opłat wizowych, przelotów i innych dodatkowych kosztów.
Normalna aktywność tak dużej populacji słoni powoduje, że roślinność ulega degradacji. Drzewa nie rosną tak szybko jak powinny i produkują mniej nasion. W dłuższej perspektywie odbije się to negatywnie na całym siedlisku. Słonie, w poszukiwaniu pożywienia, odzierają drzewa z kory i wygrzebują także korzenie. Ostateczną konsekwencją tego będzie stopniowa zamiana afrykańskiej sawanny w prerię, a niektóre gatunki znikną całkowicie.
W Bostwanie, gdzie żyje do 130 tys. słoni w latach 1996 – 2012 odnotowano spadek liczby strusi o 95%, o 90% procent gnu i 81% liczby kudu. O analizę sytuacji prezydent Mokgweetsi Masisi poprosił po raz pierwszy w kwietniu 2018 roku. Jej opracowanie trwało wiele miesięcy i doprowadziło do bezprecedensowej decyzji o uchyleniu zakazu polowań. Licytacja pozwoleń na planowy odstrzał słoni odbyła się na początku 2020 roku w stolicy kraju Gaborone. Zainteresowani musieli wnieść wadium w wysokości 17.000 Euro od słonia i może Was to zdziwi – 400 pozwoleń zlicytowano w ciągu jednego dnia. Jakie kwoty osiągnięto władze nie ujawniają i jednocześnie gwarantują pełną anonimowość myśliwym. Podobną liczbę słoni Bostwana zamierza odstrzelić także w kolejnych latach. Zakazowi eksportu słoni do zoo poza Afrykę wprowadzonemu przez CITIES otwarcie sprzeciwił się też Tinashe Farawo, rzecznik parków narodowych i władz zarządzających sprawami dzikiej przyrody w Zimbabwe.
Jak widać wokół problemu ratowania afrykańskich słoni zaczynamy się kręcić jak w błędnym kole. Wydaje się, że jedną z najbardziej skutecznych metod byłoby rozśrodkowanie najliczniejszych populacji na inne obszary. To chyba jednak utopia. Jaki kraj zechce się pozbyć swojego majątku, jaki inny chciałby przyjąć na siebie ciężar ich utrzymania i ochrony i wreszcie kto pokryłby astronomiczne koszty takiego przedsięwzięcia? Niestety, pytanie jak długo jeszcze afrykańskie słonie przetrwają nadal pozostaje bez odpowiedzi.
ilustracje tematu
zdjęcia autora oraz africangeografic, National Public Radio US, news.mongabay.