|
Marzec 2008 - Egipt po raz pierwszy - Wycieczki fakultatywne
O ile wybierając hotel i biuro podróży decydujemy o miejscu pobytu i standardzie, o tyle oferowane wycieczki fakultatywne
praktycznie niczym się nie różnią poza ceną, którą warto
przynajmniej w przybliżeniu znać przed wyjazdem. Pozwoli
to zabrać odpowiednią kwotę w dolarach, bo zwykle tylko
w takiej walucie dokonujemy opłat. Doliczcie do tego po
15 dolarów na osobę na wizę pobytową kupowaną na
lotnisku.
U polskich rezydentów warto wykupić dla pewności wycieczki do Kairu i Luksoru. Zapewni Wam to budzenie przed wyjazdem, suchy prowiant na drogę i kolację, gdy wrócicie późno. Poza tym macie pewność polskojęzycznej obsługi i przewodnika. Rezydent przyjmie w ostateczności opłatę w funtach, ale zwykle ze stratą dla Was. Jeśli nie lubicie ryzykować, nie znacie kraju i jego zwyczajów za pierwszym razem kupujcie u rezydenta. Potem zauważycie, że to samo można mieć na pół ceny korzystając z miejscowych biur i pośredników.
Kair i Giza
Do pokonania z Hurghady około 500 km, to trochę daleko,
ale być w Egipcie i nie widzieć piramid? Poza tym
warto zobaczyć Muzeum Kairskie. To główne
punkty wycieczki jednodniowej. Będzie jeszcze
instytut papirusu i pracownia olejków
eterycznych, z których wyrabia się najlepsze na świecie
perfumy. Przy dwudniowej zobaczycie Meczet
Alabastrowy, słynny kairski targ i starą dzielnicę
Kairu.
Wyjazd z hoteli około pierwszej w nocy.
 |
 |
 |
Symbole Egiptu i starożytnego świata - to trzeba zobaczyć chociaż raz |
Robią wrażenie i skłaniają do zadumy pomimo pośpiechu jaki narzuca program |
Ale można je też potraktować z humorem |
W Gizie uważajcie na poganiaczy wielbłądów. Zdjęcie z wielbłądem lub przejażdżka to słony bakszysz. Ale uwaga – jeśli uzgodnicie cenę takiego
spaceru w stronę pustyni, to za powrót trzeba
będzie zapłacić jeszcze raz. Wspólne zdjęcie zechce Wam
zrobić nawet policjant. Nie przyjmujcie żadnych prezentów "za darmo” bo trzeba się zrewanżować. Odmowa w postaci „la a szokran” (nie i dziękuję) powinna z reguły wystarczyć.
 |
 |
 |
Muzeum Kairskie i skarby faraonów, których do końca nie skatalogowano |
Odwiedzane przez tysiące turystów każdego dnia, którzy chcą spojrzeć na Tut-Ankh-Amona |
Instytut papirusu w Kairze - tu kupisz oryginał |
Jeśli ktoś się wybiera na safari, powinien zakupić chustę.
Obok Sfinksa za dolara kupicie
arafatkę, ale prawdziwa jest z bawełny. Te oferowane z
poliestru są sztywne i drapiące, co w połączeniu z
pustynnym pyłem nie jest najzdrowsze. Poza tym arabskie
chusty, jakie noszą Beduini są gładkie i w jednym kolorze.
Muzeum Kairskie jest obiektem chronionym jak lotnisko. Nie można tu wnosić aparatów fotograficznych
i kamer pod groźbą konfiskaty. Nikogo nie obchodzi czy
sprzęt jest sprawny i włączony. Aparaty i kamery należy
zdać do depozytu. Nie próbujcie też ryzykować z telefonem komórkowym.
 |
 |
 |
Słynna pracownia olejków eterycznych kojarzona z rodziną Dodi Al-Fayeda |
Meczet Alabastrowy w zespole Cytadeli Kairskiej nazywany też meczetem Muhammada Alego |
Cytadela przez prawie 700 lat była siedzibą władców Egiptu |
O ile zdecydujecie się zdać aparat do depozytu istnieje obawa, że przez pomyłkę Wasz sprzęt
zostanie wydany komuś innemu. To w Egipcie zupełnie normalne. Zdjęcia można jednak robić
na dziedzińcu pełnym pamiątek z epoki faraonów i dlatego warto go zabrać. Nie uda
się po wyjściu z muzeum wrócić po niego do autokaru, bo te odjeżdżają w bliżej nieznane miejsce i są przywoływane telefonicznie tylko na czas odjazdu grupy. Poza tym opuszczając dziedziniec musielibyście mieć
kolejny bilet, aby tam powrócić. Spróbujcie więc wcześniej rozwiązać ten
problem z przewodnikiem. Jeśli załatwi depozyt zbiorowy i
przyjmie na siebie odpowiedzialność można zaryzykować. Ale
uwaga – wspólny depozyt to jedno pudło dla wszystkich i
warto mieć pokrowiec chroniący sprzęt przed przypadkowym
uszkodzeniem. I ostatnia przestroga - nie zgubcie się w tym wielotysięcznym tłumie.
|
|
|
|